Pery Eks obraca się wśród ludzi delikatnych (i oczytanych)

Stojący w otwartych drzwiach lokaj nawinął się na siebie w poczwórnym nieprawdopodobnie głębokim ukłonie. Pery Eks obserwował tę sztuczkę z podziwem, który spłynął mu z twarzy dopiero w chwili, kiedy lokaj zatrzasnął drzwi na palcach jego lewej ręki.
– Och, proszę wybaczyć ten krótkotrwały przeciąg, panie mentatorze – powiedział służący zafrasowanym tonem i naparł na drzwi całym ciałem.
– Ależ proszę się nie niepokoić moją chrypką – uspokoił go Pery Eks z największym wysiłkiem tamując okrzyk bólu. Równocześnie usłyszał chrzęst miażdżonych kostek.
– Czy mi się tylko wydaje... – dobiegł go głos speszonego lokaja – chyba pozostał pan po tamtej stronie. Tutaj nigdzie pana nie widzę.
– Istotnie, nie zdążyłem się jeszcze wtłoczyć i w znakomitej części stoję wciąż na korytarzu.
– Doprawdy, co za niezręczność z mojej strony. Wybaczy pan ten potworny nietakt, ale straciłem już najlepszą okazję do wyrzucenia pana za drzwi.
– To drobiazg! – uspokajał go dalej Pery Eks. – Niech pan nie bierze sobie do serca takich głupstw. Gdybyśmy wszyscy byli tak wrażliwi, już dawno byśmy oszaleli.

Idąc do salonu, Pery Eks schował dyskretnie zmiażdżoną dłoń do kieszeni i z roztargnieniem, a nawet z popłochem, który zawsze opanowywał go w podobnych wypadkach, rozpoczął systematyczne poszukiwania wizytówki. Dopiero po przeszukaniu wszystkich możliwych zakamarków garderoby odnalazł ją wreszcie tam, gdzie się zawsze znajdowała, to jest na końcu języka. Wszedłszy w tryby ceremonii powitalnej, Pery Eks znów zapomniał o języku w ustach, a może w ogóle nie brał go pod uwagę, bo najnormalniej w świecie zaczął się rozbierać. Był już całkiem nagi, kiedy jedna z dam do towarzystwa wkręciła mu korkociąg w plecy i pociągnęła go delikatnie ku sobie. W ruchach tej interesującej kobiety – Perego Eksa zafascynowała wprawa, z jaką posługiwała się korkociągiem – elegancki powab przepychał się w estetycznym starciu z bardziej brutalnym, choć równie urzekającym zakrzepłym wdziękiem.
– Nie cierpię ekshibicjonistów – odezwała się czule i zatrzepotała wargami. – I dlatego pan mnie pociąga tym swoim nieśmiałym, ale wymownym milczeniem. Jednak tutaj za fortepianem, gdzie nikt nas nie zobaczy, a zwłszcza nie usłyszy, mógłby mi pan na chwilę obnażyć swój język.

Pery Eks chciał już spełnić niewinną prośbę ciekawej damy, niestety korkociąg przebijał właśnie lewe jego płuco, toteż zęby mentatora zacisnęły się jeszcze mocniej.
– A może już się ubiorę – zaproponował rzeczowo i bez żadnej zachęty ze strony zdziwionej damy ubrał się, zwracając na siebie uwagę nie tylko najbliżej stojących, ale wywołując tym w całym salonie powszechną sensację.

Podano likiery. Pery Eks zajęty był właśnie wykręcaniem nogi jakiemuś przedelikaconemu oficerowi (który niezgodnie z regulaminem salonowym osłabł skopany przez barona z czarnym wąsem), kiedy opróżniono ostatni kieliszek. Wobec tego Peremu Eksowi nie pozostało już nic innego, jak tylko – z urwaną nogą oficera – przedefilować przed frontem skupionych przy tacy dyskutantów.

W tej chwili od okna skinęła doń łaskawie jakaś subtelna dama. Poruszając się w otoczeniu wirujących wokół niej całkiem już zdyszanych panów, zbliżyła się do Perego Eksa i otuliła go życzliwym spojrzeniem. Odgadł wszystko z jej łagodnych oczu i z układu ust, zbyt niewinnych, aby mogły kiedykolwiek pochylić się nad talerzem z pieczenia cielęcą.
– Gdzie bije serduszko? – zapytała słodko.

Pery Eks zastanawiał się, jak wywołać wściekłą sprzeczkę, ale na nieszczęście żadne nieodpowiednie słowo nie przychodziło mu do głowy. Tymczasem dama zdezynfekowała już sztylet, maczając go w płynie wypełniającym trzymaną przez lokaja karafkę.
– To nie będzie bolało – zapewniła, a rozkoszne doleczki na jej policzkach pogłębiły się w takt kilku nieznacznych uśmieszków.

Pery Eks chciał się już otrząsnąć i dla ratowania pozorów powagi mentatorskiej postanowił przejść w stronę tacy, gdzie nad nową porcją porozlewanego między kieliszkami likieru, po wymianie wstępnych kopniaków nawiązała się ciekawa dyskusja:
– Literatura ach!
– Literatura och!
– A propos, zna pan tego, owego i jeszcze tamtego?
– To jest dopiero literaturant!
– Czy pan przypadkiem nie jest garbaty? – zapytała dama, mierząc wzrokiem wzniesienie na plecach Perego Eksa.
– Bynajmniej – odparł nie spłoszony czułością jej spojrzenia mentator i wsunąwszy rękę pod marynarkę, kilkoma zwinnymi ruchami doświadczonego masochisty dokręcił korkociąg. Dama odnalazła żołądek Perego Eksa i zanurzyła w nim sztylet do połowy długości ostrza.
– Oj, oj! Pardon! Chyba pana nie uraziłam?
– Wręcz przeciwnie, nawet...
– Sza! Kontynuujmy zatem.

Towarzysz damy zrobił kwaśną minę. Energicznym ruchem zakręcił sztyletem i wbił go po samą rękojeść. Dama sięgnęła ręką do tacy i podsunęła Peremu Eksowi do ust biszkopt nadziewany pulsującą papką.
– Może ciasteczko? Któż nie smakuje w takich specjałach, ach któż?

Pery Eks jęknął i wypluł ciastko na dywan. Twarz wykrzywił mu grymas największego obrzydzenia.
– Wszelako by płodzić dzie-ł-ła...! – zdążył jeszcze powiedzieć jeden z dyskutantów, ale już nie dokończył.

Salonownicy patrzyli w skupieniu na ciasteczko u nóg Perego Eksa. Ktoś wydał polecenie lokajowi, aby przyniósł spluwaczkę. Kiedy podstawione pod stopy mentatora emaliowane świeżą bielą, lecz mimo to cuchnące naczynie napełniło się ściekającym po ubraniu czerwonym płynem, Pery Eks otrząsnął się z długiego zamyślenia, przez kilka chwil z pewną satysfakcją patrzył na otaczających go zdumionych i najwyraźniej głęboko urażonych gości, po czym skierował się ku drzwiom, przez które po prostu wyszedł.