SF pod koniec stulecia (4)

Z myślą o 100 numerze naszego miesięcznika zapytaliśmy współpracujących z nami autorów i krytyków o znaczenie science fiction w ostatnich latach naszego stulecia. Wypowiedzi, które poniżej zamieszczamy, są refleksjami zarówno na temat naszego czasu i miejsca w nim literatury SF, jak i na temat osobistej sytuacji jej twórców. Sądzimy, że taki bezpośredni wgląd w stan świadomości autorów będzie dla naszych Czytelników interesującym doświadczeniem. (…)

Adam Wiśniewski-Snerg

zdjęcie: Adam Wiśniewski-Snerg
Adam Wiśniewski-Snerg

W literaturze fantastycznej lat dziewięćdziesiątych będą się przeplatały dwa nurty: baśniowy i fantastyczno-naukowy. W nurcie baśniowym autorzy będą się starali zaspokoić infantylne pragnienia naiwnych czytelników, podsuwając im wizje całkowicie oderwane od rzeczywistości, nie licząc się z jakimikolwiek realiami. Natomiast twórczość fantastyczno-naukowa będzie inspirowana najnowszymi odkryciami i naukowymi teoriami. Kierunek ten znajdzie uznanie wśród czytelników zainteresowanych tajemnicą rzeczywistości. Spodziewam się, że w latach dziewięćdziesiątych duży wpływ na treść twórczości fantastyczno-naukowej będzie miała moja książka „Jednolita teoria czasoprzestrzeni”, czyli teoria wszechświata, którą można jeszcze kupić w Zamku Ujazdowskim.

Myślę, że na Zachodzie fantastyka zachowa dotychczasowe oblicze. Tam przecież nie było żadnego wstrząsu. Natomiast u nas przyszedł czas przyśpieszonych, choć ewolucyjnych przekształceń. W wyniku krachu politycznego zmienił się rynek, także rynek książki. Książka skończyła w Polsce na ulicy, trwa bój o miejsce naszych tytułów wśród lawiny tytułów z importu, oprawionych w krzykliwe okładki, opatrzonych głośnymi nazwiskami. Bardzo trudno będzie się teraz przebić młodym autorom, debiut wydaje się wręcz niemożliwy.

Jedyna rada to wyjść naprzeciw czytelniczym zapotrzebowaniom. Fantastyka stanie się więc taką, jakiej poszukuje czytelnik. A ludzie czują się dziś słabi, realizują się w marzeniach zaprzeczających regułom racjonalizmu, szukają pociechy i nadziei. Podejrzewam, że autorzy będą musieli wejść na tę drogę i dostarczać rynkowi złudzeń, inaczej umrą z głodu albo sytuacja zmusi ich do zmiany zawodu… Ale to nie są już moje problemy. Nie zamierzam wychodzić czytelnikom na spotkanie, by ich zadowolić. Poświęciłem się fizyce, dyskutuję moją „Jednolitą teorię czasoprzestrzeni” ze specjalistami różnych dziedzin, piszę książki właściwie bez nazwy, zupełnie inne niż kiedyś. Jestem w innym miejscu, fantastyka przestała mnie interesować. To może się przydarzyć paru innym autorom.

Przygotowali: Paulina Braiter
Lech Jęczmyk
Maciej Parowski


Źródło: Nowa Fantastyka 4 (10/103) kwiecień 1991